Strona:Zacharyasiewicz - Nieboszczyk w kłopotach.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.
31
Nieboszczyk w kłopotach.

sobie słowa babuni, że z tym człowiekiem trzeba być ostrożną.
I w samej rzeczy była ostrożną. Rozmawiając z nim spuszczała oczy i stroiła minkę zafrasowanej. Nie wiedziała o tem, że właśnie najwięcej podobało się to JPanu Tymoteuszowi — a może i wiedziała bo w takim razie trudno zbadać prawdę. Słowem, JPan Tymoteusz widział przed sobą niewinny pączek róży, który pragnął listki rozwinąć, ale obawiał się fruwającego wkoło niego motyla. Motyl wprawdzie ma także ładne, złotem nakrapiane skrzydełka... ale co on zrobi z różą?
JPan Tymoteusz doznał teraz wrażenia, którego dotąd nie znał. Takiej kobiety w stolicy nie było. Gdyby Jagusia chciała go pokochać...
Nic łatwiejszego, pomyślał sobie, trzeba się tylko wziąć do niej.
I zabrał się jak umiał. A umiał doskonale, jak tego liczne tryumfy dowodziły.
Poza plecami babuni i księdza definitora rozpoczął się między dwojgiem młodych ludzi romans, jak na wstępie bardzo niewinny. On przemawiał coraz tkliwiej, patrzał coraz czulej i coraz goręcej ściskał za rączkę. Ona mu nic nie przyrzekała wyraźnie, ale także i niczego nie odmawiała. Zdawało się JPanu Tymoteuszowi, że kilka razy tak spojrzała, że