smutno jest w tak młodym wieku umierać; — ale trzeba umrzeć, jeżeli tak los każe!... Zrazu wzięliśmy to za żart, ale po niejakim czasie ze strachem spostrzegliśmy, że twarz jego zaczyna być podobną do twarzy nieboszczyka. Najprzód zbielała jak opłatek, a potem pod oczami posiniała. Oko gasło powoli, jak gaśnie lampa, gdy jej oleju niedostaje!... Rzuciliśmy się na niego... ścisnął nas ręką... i powoli zastygł w naszych objęciach!...
— Może to apopleksya? — zauważyła składając ręce stolnikowa.
Rawicz ruszył ramionami.
— Widziałem ja ludzi tkniętych apopleksyą, ale ci wyglądali inaczej. Ś. p. Tymoteusz zasnął cicho, a dusza jego uleciała z ciała bez żadnej walki. Mówią, że tak umierają ludzie, gdy w nich serce nagle pęknie.
— Serce pęka z wielkiej boleści — mówiła stolnikowa — a przecież on...
— Może to tylko śmierć pozorna, letarg! — wyksztusiła Jagusia, jakby ją śmierć rzeczywista za gardło dusiła.
— Dałby Bóg, aby tak było! — odparł z smutnym uśmiechem Rawicz.
Jagusia stała jak posąg. Szeroko otwarte oczy patrzały gdzieś w daleką przestrzeń, jakby chciały przeniknąć bramy drugiego świata i tam szukać duszy nieboszczyka... Rawicz patrzał
Strona:Zacharyasiewicz - Nieboszczyk w kłopotach.djvu/39
Ta strona została uwierzytelniona.
39
Nieboszczyk w kłopotach.