Mimowoli przeżegnał się i szybkim krokiem podążył do nieboszczyka.
Nieboszczyk wyglądał wspaniale. Miał trumnę z czarnego aksamitu, srebrnemi taśmami obitą. Czarny kir rozpinał się po ścianach a w kątach, jakby dla kontrastu, stały wazony z kwitnącemi różami. Pyszny katafalk wznosił się wysoko, z odkrytej trumny zaledwie było widać nos orli nieboszczyka i biały krzyżyk, który trzymał w złożonych rękach. Trzy rzędy jarzących świec stało na gradusach, a migające ich światło nie dozwalało długo wpatrywać się w twarz nieboszczyka.
Przyjaciele nie dopuścili nikogo do posługi. Sami ubrali go i złożyli do trumny, sami czuwali teraz przy nim, mieniając się koleją. Jeden z nich siedział ustawicznie na gradusie z dużą księgą w rękach i odmawiał półgłosem modlitwy za umarłych.
Tak nagła i niezwykła śmierć nieboszczyka rozbudziła w mieście powszechną ciekawość. Jedni żałowali go, że w tak młodym wieku umarł, inni widzieli w tem zasłużoną karę za różne wybryki jego. Wszyscy spieszyli na nawiedzenie, aby za jego duszę pacierz zmówić.
Izba nieboszczyka napełniała się coraz więcej. Po odmówionym pacierzu rozmawiali obe-