Strona:Zacharyasiewicz - Nieboszczyk w kłopotach.djvu/44

Ta strona została uwierzytelniona.
44
Jan Zacharyasiewicz.

Zamiast spowiedzi zaczęła Jagusia rzewnie płakać. Ojciec Błażej pocieszał ją słowami pisma świętego.
— Ojcze wielebny — zawołała Jagusia podnosząc się z poduszek — racz mi odpowiedzieć na jedno pytanie.
— Pytaj, duszo moja! — odpowiedział dobrotliwie O. Błażej.
— Czy może to się stać, co człowiek nierozważnie wyrzeknie?
— Może się stać, jeżeli to ma być karą za jego nierozwagę!
— O mój Boże!
— Znałem bluźniercę, który zwykł mawiać: niech mnie piorun trzaśnie! I razu jednego, właśnie gdy te słowa wymawiał, uderzył go grom z nieba!
— A jeżeli ktoś drugiemu tak życzy?
— I to stać się może. Znałem matkę, która często do córki mawiała: żebyś umarła! I córka rzeczywiście umarła, a była to kara dla matki, która ją w gruncie bardzo kochała.
Jagusia zaczęła ręce łamać i rzewnie płakać. Po chwili otarła oczy i zapytała:
— Czy może Bóg pozwolić na to, aby człowiek zmartwychpowstał?
— Bóg zsyła czasem na człowieka śmierć pozorną, letarg, z którego napowrót przebudzić się może.