zawsze, wynosząc go pod niebiosa. Dzisiaj stało się przeciwnie. Nawet tacy, dla których był dobrodziejem, nie trzymali się zasady „de mortuis nil nisi bene“, ale porządnie mu wymyślali.
Nieboszczyk wszystko to słyszał. Otoczony pochlebcami, nie przypuszczał nawet, aby coś podobnego o nim powiedzieć można. Było to coś nowego dla niego, o czem nigdy a nigdy nie myślał! Był przekonany, że wszyscy go uwielbiają, że wszyscy służą mu jak potężnemu mocarzowi, a tymczasem gdy umarł, rzucają na niego błotem, plwają i naigrawają się z niego!... Niektórzy wprost powiadają, że pójdzie do piekła!
Nieboszczyk zaczął przemyśliwać teraz nad tem wszystkiem. Zaczęło mu być markotno, że ludzie tak o nim mówią, i żal mu było, że inaczej nie żył! Zaczął w siebie wchodzić i zdawało mu się, że ludzie mają słuszność. Mniejsza wreszcie teraz, gdy on jeszcze żyje; ale gdyby on był naprawedę niboszczykiem, gdyby go za kilka godzin miano ziemią przysypać, cóżby się stało z jego duszą? Cóżby odpowiedział Bogu na sądzie?...
Strasznie wydawały się teraz te akcesorya śmierci, które widział przed sobą. Zimną i straszną była trumna, w której leżał; strasznie i ponuro wznosiły się gradusy katafalka,
Strona:Zacharyasiewicz - Nieboszczyk w kłopotach.djvu/47
Ta strona została uwierzytelniona.
47
Nieboszczyk w kłopotach.