Strona:Zacharyasiewicz - Nieboszczyk w kłopotach.djvu/6

Ta strona została uwierzytelniona.
6
Jan Zacharyasiewicz.

i porywał mężatki, za to strzelał się lub bił na pałasze bardzo przyzwoicie. W zaułkach zaś Starego Miasta występywał w rolach podrzędniejszych. Napadał najczęściej ze swoją bandą na wesela i inne uroczystości familijne, a po obfitej na jego koszt libacyi, następowała bitka na kułaki i kije, z których niemało dostało się zacnemu Brochwiczowi. Usłużni zausznicy jego wytłumaczyli mu, że kułak i kij mieszczański nie hańbi wcale szlachcica.
Nie ma gorszego nieszczęścia, jak być otoczonym samymi podchlebcami. Rządy niejednego króla byłyby inne, gdyby nie zgraja dworaków, która wmawia w niego, że jest półbogiem i że w niczem omylić się nie może.
JPan Brochwicz wierzył, że to, co robi, przynosi mu sławę niepospolitą, że wszyscy na niego patrzą i tak samo go adorują, jak go adorowali jego usłużni podchlebcy, którzy kosztem jego kieszeni wyśmienicie żyli Ponieważ do chóru tych podchlebców należały także pewnego gatunku kobiety, którym ekscesa się podobają, a których nawet w najwyższych regionach nigdy nie brak, przeto trudno było syna marnotrawnego na lepszą drogę naprowadzić. To też z niemałym smutkiem patrzały na niego sędziwe i bogobojne matrony, mające córki na wydaniu i nieraz odmawiały sekretnie pacierze na intencyą na-