człowiekiem pracowitym, niżeli tego pędziwiatra, którego na to Pan Bóg stworzył, aby jaką szlachecką fortunkę do szczętu rozniósł.
— Przecież do chleba potrzeba człowiekowi stosunków towarzyskich.
— Prawda.
— Cóż może być ponętniejszego dla kobiety, jak wejście w ten świat wyższy, bogatszy, gdzie dla życia przybywa tyle nieznanych jéj dotąd rozkoszy!
— Wszystko jest prawdą, dla tego powiadam, że gdybym była panną, lub matką takiéj panny na wydaniu, kto wie, czy nie mówiłabym tak jak pani mówi. Zbyt wiele jest w tém ponęty dla każdéj młodéj panny i dla jéj rodziców — i dla tego to tyle ich popełnia zawsze jedne i te same błędy, mimo tak smutnych przykładów.
Sąsiadka pokiwała na to głową i na tém skończyła się rozmowa.
Było już dobrze po północy, gdy pan Kapistran nazwawszy poraz ostatni Szymka „gapą i cymbałem” wszedł ze świecą do swego sypialnego pokoju, zostawiając za progiem wszystkie troski dnia dzisiejszego. Jednéj atoli troski nie mógł przeboleć. Pan Maciej, który za niego grał w preferansa, przegrał haniebnie, a to z powodu, że zawsze grał wyżéj niż był powinien.
Mniejsza o kilkadziesiąt groszy przegranéj — myślał sobie pan Kapistran włażąc pod kołdrę — ale jeżeli ten człowiek ze wszystkiém tak postępuje, to wszystko w końcu przegrać musi.
Zaledwie to sobie pomyślał, otworzyły się drzwi sypialni, a pan Kapistran w pierwszym impecie chciał już
Strona:Zacharyasiewicz - Nowele i opowiadania.djvu/134
Ta strona została przepisana.