Strona:Zacharyasiewicz - Nowele i opowiadania.djvu/177

Ta strona została przepisana.

czasów, a niejeden późniejszy powieściopisarz, wprowadzając do powieści żyjące za owych czasów kobiety, może je snadno odszukać na pułapach w fantastycznem przebraniu nimf i rusałek. Najznakomitsze damy dostarczały modelów, a rozmiłowany w pięknych sztukach Stanisław August, patrząc na ściany pałacu, słodził sobie przykre chwile nie jedném wspomnieniem upłynionego szczęścia. Złośliwi ludzie, na których i wtedy nie zbywało, widzieli nawet w tém przenoszeniu ideałów z serca na ścianę pewne znaczenie, a „przejść na mur” znaczyło to samo, co popaść w niełaskę. Ale nie wszystko prawda, co ludzie mówią, a dowodem tego właśnie obraz pięknéj Litwinki, która z pierwszéj ręki na ścianę przejść miała.
— A cóż cię tu sprowadza, czarny duchu Dantego? — zapytał dwudziestoletni młodzieniec z poufałością.
— Będzie nas trzech — odparł Korticzelli — tres faciunt collegium. A właśnie idzie mi o naradę.
— Ciekaw jestem, jakiéj to rady może potrzebować Korticzelli?
— Nie mamy sobie nic do zarzucenia. Artysta, poeta i... i...
— I... i... — pochwycił Węgierski — i ten, co stojąc po za kulisami dworu może wraz z nami powiedzieć kiedyś: finita comedia vitae.
— Jakto? — zapytał malarz.
— Ach! rzecz prosta — odparł młody poeta bogaty już, jak się zdaje, w doświadczenie — rzecz prosta: malarz, poeta i dworzanin królewski przypatrują się z bliz-