Strona:Zacharyasiewicz - Nowele i opowiadania.djvu/6

Ta strona została przepisana.

i szmaragdowy Dunajec gościnnie na swoje łono zaprasza!...
Wiele marzeń wybiega z brzegu tam daleko do błękitnawych baszt Pienin — wiele płynie z modrą Dunajca falą gdzie Czorsztyn, i czerwony klasztor i Niedzica, zielona, Węgier rusałka... ale najwięcéj zostaje na brzegu i przepada w różnobarwnéj tęczy... różnych strojów kobiecych!
Prześliczneż-to i niepoślednie stroje! Tam z fantazyą kepi, lekki jak piana kapelusik słomkowy, a uczepiona u niego błękitna woalka, podobna jest do niebios podwoi, które niejednemu okazują w dalszéj perspektywie — niebo szczęścia!... Tu znowu jak piętra Tatr osiadły gęste sploty włosów, a każde piętro najeżone bateryą dział, które nigdy nie chybiają!...
I to i owo, i wszystko razem, sprawia jakiś prześliczny chaos... a w tym chaosie ruch i gwar, jakby się na wojnę gotowano!...
Jeżeli ma już być wojna z falami Dunajca, to przecież nie jest rzecz obojętna, kto z kim i przy czyim boku walczyć będzie? Dobry towarzysz w boju, to połowa zwycięztwa, — ale tu chodziło o to, aby towarzysz był piękny... a piękny towarzysz to nie zawsze zwycięztwo! Dowodem tego są dwaj dorodni kandydaci piękna: J. P. Idzi klejnotu Korczak i J. P. Juljan klejnotu Trzaska. Obaj są słusznego wzrostu, jak na bohaterów dramatycznych przystało, i obaj założyli sobie jeden i ten sam cel, czuli jedno i to samo pragnienie, aby na falach Dunajca — a w dalszém znaczeniu na falach życia — walczyć czy raczéj usiąść razem na jednéj łódce z J. Panną