Strona:Zacharyasiewicz - Nowele i opowiadania.djvu/76

Ta strona została przepisana.

Rozbierając to ogólne jego pragnienie na drobniejsze szczegóły, chciał on przedewszystkiém, aby książę Jerzy choć w dzień targowy raczył mu na rynku powiatowego miasteczka rękę podać; aby Marszałek powiatowy choć raz na miesiąc zaprosił go na jeden z tych obiadów, na które zbierał u siebie ludzi dystyngowanych; aby na tymże obiedzie mógł pani Marszałkowéj, która ton dawała w całym powiecie, podać rękę w przechodzie do salonu i z nią kilka minut rozmawiać; aby w końcu przy takich faworach losu zbliżyć się do jakiejś bogatéj, posażnéj panny i za protekcyą księcia, marszałka i pani marszałkowéj, wziąć na wieczyste posiadanie jéj serduszko łącznie z posagiem.
Takie były pragnienia pana Kryspina.
Do założonego przez te pragnienia celu, chciał pan Kryspin dojść zwykłemi powiatowemi drogami. Zaczął więc bohaterów powiatu bliżéj studjować.
Jednym z nich był hrabia X***, zapalony amator koni rasy angielskiéj. We dworze jego nie było ani jednego pisma, ani jednéj książki w kraju drukowanéj; w gospodarstwie nie było ani ładu ani składu, ale była za to stajnia na czerwono pomalowana, był Anglik masztalerz, było kilka drogich koni. Dalsi sąsiedzi hrabiego dowiadywali się tylko o jego istnieniu z dzienników zagranicznych, w których czytano, że: jego „Władysław Warneńczyk” łub „Bolesław Wstydliwy” taki a taki zakład na wyścigach wygrał! Więcéj o nim nic a nic nie wiedziano.
Dola ta atoli nie była dla pana Kryspina do naśladowania. Wioska pana Kryspina Przysiółek była