Strona:Zacharyasiewicz - Powieści.djvu/10

Ta strona została przepisana.

będących w wysokiej u narodu opinii; gdy przeciwnie każdy z „grona” wychodzący artykulik, skreślony pobieżnie i dorywczo, obsypany był oklaskami, przerywany podziwem i głosami, które tylko jego korzystną widziały stronę. Głównym powodem tej korrupcyi w osądzie własnym była obecność i znajomość autorów, którzy, wbrew powszechnej w tym względzie regule, żyli między sobą w najściślejszej przyjaźni. Gdy tym sposobem cel naszych ćwiczeń był chybiony, wnieśliśmy ustawę, aby artykuły nie były odczytywane przez pisarzy, tylko przez innych, zachowując co do autora jak najściślejsze „incognito.” Odtąd powstały w gronie silniejsze utarczki, większe spory, które, choćby tylko pod względem dyalektyki, korzystnie na grono wpływały.
Z owego fantasmagorycznego panorama tysiącznych złud i omamień, tysiącznych prawd moralnych i rzeczywistych, tysiącznych zajść i zdarzeń, sięgających dna życia ludzkiego; z owego kalejdoskopu, w którym siła fer* mentującego ducha co chwila tysiączne tw orzy postacie i obrazyj ścierając dawne bez boleści wspomnienia i utraty: pozwólcie niech wyjmę jeden lub dwa obrazki, które przemknęły po oceanie czasu i przepadły, jak pływające fata morgana, rozbite wirem zakrętu!
Zdarzyło wam się nieraz widzieć dawną, wspaniałą budowlę, której spłowiałe ściany przyozdobiono nowszem malowidłem i pozłotą. Lecz kilka burz przemknęło ponad stropem budowli, kilka ozdób odpadło, kilka malowideł, wypełzło!... I cóż widzimy? Oto błędne zarysy tego, oczem dawno zapomnieliśmy; widzimy oblicze pierwotworu, który tajemniczo i nieśmiało zagląda z poza skorupy no-