Strona:Zacharyasiewicz - Powieści.djvu/100

Ta strona została przepisana.

Krótka to była operacya, bo o szóstej wieczorem przechodziłem już, z portemonnais w kieszeni, wolny i szczęśliwy, przez wielki plac fortecy, na którym właśnie zgromadzonym pułkom odczytywano rozkaz dzienny.
W środku, w niewidzianej gali, ujrzałem Filipa. Mimowolnie zatrzymałem się chwilę. Słyszałem właśnie ustęp, gdzie Filip wskutek nadzwyczajnej gorliwości służby i czujności, a mianowicie za schwytanie zbiega, publiczną pochwałą obdarzony i innym na wzór podany zostaje.
Ponieważ bohater ten, już na zawsze z opowiadania mego wychodzi, winienem wam w sposób epilogu jakoś o nim zakończyć.
Mówią, że Napoleon po bitwie pod Ąusterlitz, która zenitem jego jeniuszu była, począł być otyłym. Et si magnis parva comparare licet, — Filip nasz, po tym rozkazie dziennym, począł widocznie na objętości przybierać, a pożniejszy złośliwy jakiś raport szpitalny mówi, że „Filip Ehrlich“ umarł na zbytek wody, której w życiu nigdy nie pijał!...
Dziwne, niezbadane, nieukojone niczem serce człowieka! Zaledwie wolność odzyskałem, już ogarnął mnie smutek, że wychodząc z pod opieki mego anioła opiekuńczego, więcej go nigdy nie obaczę, nie usłyszę. I tą razą przeczułem dobrze... lecz na cóż motać wątek opowiadania? Przeciwnie, widziałem ją i mówiłem z nią, lecz niewiem czy mówiąc wam o tem sam siebie i was nie złudzę... Są chwile w życiu, których gorąco pragnie dusza nasza, a chociaż one nigdy nie nadeszły, w pamięci jednak tkwi jakieś błędne tychże wspomnienie, o którem dokładnie wiedzieć nie można, czy jest ruiną przeszłości, czyli zarysem tego, co dopiero nastąpi!...