Strona:Zacharyasiewicz - Powieści.djvu/127

Ta strona została przepisana.

dzieć ją i podziękować jej. Więcej wygnańcowi życzyć sobie nie wolno. Inaczej zagroziłem powrotem słabości.
Zaraz pod wieczór dostałem odpowiedź. Była ona niemal tej treści:
„Panie! Tylko ze względu na jego stan zdrowia odpowiadam mu. Mnie nudzić teraz nie możesz, a nawet tego sama sobie nie życzę. Są chwile w życiu, w których powinniśmy się modlić: „Nie wodź nas na pokuszenie.“ Któż jednak odgadnie istotę serca, kiedy ono błądzi, a kiedy dobrze czyni? Tylko przypadek jaki może nas zbliżyć, a chociaż przypadek jest dziełem nieprzewidzianem, lub zrządzeniem wyższem, mogą być atoli przypadki, ręką ludzką naumyślnie kierowane. Świat nasz wymaga formy, a za taką formę musi często służyć przypadek. Więc nie odtrącaj go, jeźli nadejdzie, jak dotąd go nigdy nie odtrąciłeś, a może się spełni, co sobie życzysz.“
„Gwiazda.“
Odczytawszy list, zamyśliłem się nad dziwacznym jego stylem, a jeszcze więcej nad znaczeniem miejsc niektórych. Był on zasobnym tematem do myśli i marzeń na cały czas pozostania mego w szpitalu, a gdym takowy za sobą postawił, poznałem niestety, żem skarbów jego stylistyki jeszcze nie wyczerpał, ani jego znaczenia nie odgadł.
W pierwszych chwilach trawiącej jakiej choroby, radzimy się lekarzy, zażywamy lekarstwa, jedziemy do kąpiel, a gdy to wszystko nie pomoże, każemy sobie otworzyć ranę, którąby mogła częściowo ujść niewyleczona choroba. Rana ta jest wówczas złem potrzebnem, a często staje się nawet dobrodziejstwem.
Taką ranę wyniosłem z mojej wielkiej choroby moral-