Strona:Zacharyasiewicz - Powieści.djvu/140

Ta strona została przepisana.

winę tego rzucić na nieodpowiedzialne społeczeństwo. Najprzód samo pospolite przysłowie: „z wielkiej chmury mały deszcz“ powinno było autorowi jasno wykazać, że obrobiony przez niego temat, jest to jak świat stary pewnik społeczny, a do tego najstaranniej w naszem spółeczeństwie pielęgnowany. Zresztą jakie takie wiadomości z historyi naturalnej, powinny były autora nauczyć, że im więcej drzewo wydaje kwiatu, im gęściej porosną na niem liście, tem mniej owocu można się z niego spodziewać. Ale pan J. Dz. lubi zawsze wyszukiwać uznane w naszem społeczeństwie pewniki, i chce nas koniecznie przekonać, że tak być nie powinno. Daremne usiłowanie. Znałem żołnierza, który pod tak fatalną konstelacyą rozpoczął był swój zawód, że żaden dzień jego służby nie obeszedł się bez plag sowitych. Owoż na szczęście jego poczęto myśleć o uchyleniu kary cielesnej. Biedny żołnierz, dowiedziawszy się o tem, zapomniał w gębie języka i niemógł sobie tego wytłumaczyć, jakim sposobem możnaby było popełnić krok tak nierozważny, jakim sposobem można być żołnierzem i plag nie odbierać. A gdy po krótkiej próbie znowu do starego systematu wrócono, żołnierz wstając z ławki i podkręcając wąsy, rzekł w tryumfie do swoich kolegów: „Mówiłem wam, że bez tego obejść się nie można.“
Ale pan J. Dz. pozostanie zawsze w swoich powieściach jednostronnym, a wyprowadzając swoich bohaterów, zabija już najprzód ich przyszłość tem, że się każe im rodzić pod strzechą lub na śmiecisku, a w duszę ich wlewa dumę, pretensye i „wielkie nadzieje.“ Otóż to jest ujemna strona autora, a w takim razie głos jego pozostanie zawsze „głosem wołającego na puszczy,“ a to z tej prostej