Strona:Zacharyasiewicz - Powieści.djvu/153

Ta strona została przepisana.

usłuchasz, wprowadzę na drogę twego dobrego przeznaczenia. Pójdziesz do mnie w służbę, i będziesz odtąd do mnie należał.
Tu stanął mówiący, czekając wrażenia, jakie na chłopcu sprawić mogła jego propozycya; gdy jednakże ono w skutek ograniczonej głowy chłopięcia leniwo się rozwijało, podróżny wzniósł do góry swój kij sękaty i mistrzowską ręką wykonał kilka cięć zamaszystych. Zaświerzbiała długo nie bita skóra Bazylka, i z niewypowiedzianą rozkoszą przysłuchiwał się poświstowi tak mistrzowskiego zamachu. Obudziły się wszystkie jego, jakie tylko gdzie miał, władze umysłowe, a ideał jego marzeń stanął mu przed o czy.
— Ach będę służyć u dobrodzieja — zawołał pożerając oczami kij sękaty, który jeszcze był nie znalazł swojej równowagi, będę służyć, bo też rozkosznie bić musisz.
— Ale najprzód ci powiem, jakim być musisz. Wszystko masz czynić co ci rozkażę i tak jak ci rozkażę, chociażbyś nawet czasem myślał, że inaczej byłoby lepiej. Rozkazującemu nie idzie o to, aby w skutek jego rozkazu zrobiło się dobrze, ale o to, aby rozkaz jego był wypełniony. W obec pana nie możesz mieć własnego zdania, i nie śmiesz go wyjawić, chociażby w formie najdelikatniejszej. Na każde głupstwo moje musisz wykrzyknąć „co za rozum, co za myśl genialna!“ bo ja tak samo starszym odemnie mówię. A jeśli kto coś na mnie wypowie, chociażby to było najprawdziwsze i najdowcipniejsze, mówiąc ze mną o tem, nazwiesz je głupiem, niedorzecznem i kłamstwem wierutnem. Nie lękaj się, abym ci się