Strona:Zacharyasiewicz - Powieści.djvu/167

Ta strona została przepisana.

w dawne życie powracała, — myślałby, że już przeminęły owe 4,000 lat, i on napowrót do popiołu powrócił.
Tak jednak nie było. Wlazł on wprawdzie znowu w popiół, śmiecie i sadzę, ale były to już śmiecie książęce, które nie kalały, sadza, co nie smoliła, popiół co nie brudził, a chociaż twarz i ręce jego przeciwnie go przekonać mogły, wyobraźnia jego była jednak silniejszą niżeli najoczywistsza rzeczywistość.
To też marzył biedny Bazylek o podwojach książęcych, łapczywem okiem wglądał przez szpary drzwi i pieca, podsłuchiwał w kominie niezrozumianej mowy czarodziejskiej, a chociaż czasem jakiego szturkańca oberwał, to jakoś to sobie wyperswadował. A co to za roskosz była dla niego wyjść z cyfrą księcia na ulicę, i w dziwacznym swoim stroju służyć za widowisko zagapionych uliczników!
Wszakże duch jego, pod ognistą ukryty czaszką, nie zasypiał teraz na laurach, jak niejeden wódz po bitwie wygranej; był on nieustannie czynnym i ruchliwym, jak zwinny piskorz w błotnistym przekopie.
Niemiecka filozofia uczy nas, że w wszystkiem, co żyje, niemoże być nigdy stagnacyi a nawet śmierć sama jest tylko pozornym momentem stagnacyi, to jest chwilą, której potrzeba, aby koło, toczące się wprzód, obróciło się wtył, i rozpoczęło ruch wsteczny. Bo jak w każdem życiu jest nieustanna czynność, tak też zaraz po śmierci następuje znowu działanie wstecz, to jest rozkład byłego życia. Różnica między tem nieustannem działaniem jest w tem, że jedno działanie jest dodatnie, a drugie ujemne. A że Bazylek jeszcze nie był odumarł, więc działanie jego ducha musiało być dodatniem, czyli musiało naprzód postępować.