Strona:Zacharyasiewicz - Powieści.djvu/176

Ta strona została przepisana.

dobrodzieju! i że się przysięga Bogu, przy świecach zapalonych!
— Alboż to sługa chce być lepszym od pana swego, alboż to my tak nie czynimy, alboż niejesteśmy często tylko dla ludzi mężami, a ślub to tylko na to, aby rejent sporządził kontrakt ugody a palestrant aby przy tem co zarobił? A ty sługa podły chcesz być lepszym od nas? Czyż może na to sam Bóg zezwolić?
— Prawda dobrodzieju, bo cóż jest nieprawdą, co z ust twoich wyjdzie! Ale przecież to jakoś dziwno, aby tak zrobić, jak to mówią dobrodziej!
— I tak mówi ten, com go wydobył z popiołów i z śmieci, i zrobiłem człowiekiem, toż i ty należysz do owych trędowatych, którzy oczyściwszy się z swego trędu, zostali niewdzięczni swemu dobrodziejowi!
— Ach prawda panie! Tyś mnie wydobył z popiołu i zrobiłeś mnie człowiekiem, toż muszę ci być wdzięcznym. Pójdę zaraz do czapkarza, i rzekę mu: chęć mi twojej dziewki za żonę.
Ucieszył się kasztelan wdzięcznością swego sługi, a postawiwszy czuprynę do góry, czekał Bazylka.
Ale Bazylek wpadł blady jak trup.
— Dobrodzieju, wszystko na darmo! Czapkarz zamknął drzwi przedemną i rzekł mi przez szparę: „nie mam dziewki dla ciebie.“ A dziewka otworzyła okno, i zaczęła się śmiać na głos, mówiąc: „Ty małpo obrzydła, co ci wpadło do głowy, abyś w zaloty do mnie przychodził. Jeśli niemasz doma zwierciadła, to wlej na miskę wody i popatrz się, jak jesteś brzydkim i potwornym! Ty poczwaro ludzka, ty śmiesz tu przychodzić, jak byś nie wie-