Strona:Zacharyasiewicz - Powieści.djvu/18

Ta strona została przepisana.

— Maurycy, bluźnisz! — nam nie sięgać po rószczkę czynu, to należy do twórcy dziejów! Nam tylko zaglądnąć w siebie, wykształcić to, co jest w zarodzie, i czekać z tem, pokąd sama społeczność nas niewezwie na stanowisko!
— Więc należysz do szkoły fatalizmu?
— Nazwij to jak chcesz!
— Nie wierzysz, że ludzie tworzą historyą?
— Nie wierzę!
— Nie wierzysz, że pojedynczy człowiek może uczuć w sobie posłannictwo dziejowe, i rzucić się śmiało na spruchniałą budowę społeczeństwa, aby je w duchu nowszych pojęć odtworzyć?
— Budowa historyi opiera się nieraz na barkach ludzi-olbrzymów, ale ztąd nie wypływa wcale, aby lada pigmejczyk wołał z otuchą: „Wemnie jest prawda, wemnie jest Bóg!” Ludzi historyi nie uważam za samotwórców dziejowych czynów, ale za narzędzie idei, która jest kwiatem historyi! — Zdania nasze w tem się różnią, że ja w historyi widzę ideę ducha, a ty ludzkie czyny!...
— Obrzydły fatalisto, więc niewierzysz w postęp na mocy ludzkiej? —
— Rozróżniam wolą ludzką, zbiorową, od woli pojedynczych ludzi —
— To są subtelności scholastyczne; historya wymaga od nas wiary nieograniczonej w postęp, a taka wiara rodzi w nas czyn! To jest arcanum wielkich ludzi — ludzi historyi! — Jeden z największych dyplomatów wyrzekł: „Nie wiem, jak się ta sprawa zakończy, może zakończy ją jaki przypadek!...” Zadaniem więc jest naszem, panować nad przypadkiem. —