Strona:Zacharyasiewicz - Powieści.djvu/198

Ta strona została przepisana.

ziemi, — a tryskający z tamtąd strumień perłowy i krynica, to oko i jej łzy, które poseła jak matka kochająca biednym, oddalonym dzieciom swoim. Zadługo musielibyśmy się zatrzymać przy tym obrazie, gdybyśmy chcieli dalej wyszukiwać kształty jej ramion macierzyńskich, któremi objęła całą przestrzeń bryły kulistej, — gdybyśmy chcieli przysłuchiwać się tętnom jej żył bijących, słyszeć jej oddech i westchnienia w chwilach burz morskich, podziwiać harmonią jej głosu w grzmotach i piorunach, — przy kataraktach Niagary,... śledzić na wulkanicznej jej piersi uderzeń serca, wpatrywać się w jej lica w chwilach namiętności, gdy gorejące ogniem światło zda się być zorzą owego ognia sądu, w którym ma roztopić się i zduchowieć całe grzechem upadku skalane stworzenie!...
Zostawiamy atoli na boku podobną całego stworzenia symbolikę; albowiem niechcemy bynajmniej czynić i tak pysznego człowieka tem dumniejszym, szukając w olbrzymiej i doskonałej naturze odwzoru jego liliputowej i nieudolnej postaci. Pycha bowiem jest tak wrodzoną duchom lepszym, że stała się pierwszym grzechem doskonalszych od człowieka istot, — aniołów. Godziż się więc wystawiać nieudolnego człowieka na taką pokusę do grzechu pychy, wmawiając w niego że w nim jest ideał stworzenia, że on jest koroną rzeczy widomych, że sam Bóg utworzył go na swoje podobieństwo, aby w nieobecności jego objął rządy na ziemi i był swego pana pełnomocnym namiestnikiem? Zaiste, niewiem, czyli ta w naturze ludzkiej wzbudzona duma znakomitości rodowej odpowiedziała swemu celowi, jakim oczywiście musiała być chęć podniesienia godności człowieczej. Zdaje się, że nie najlepszy wpływ