Strona:Zacharyasiewicz - Powieści.djvu/201

Ta strona została przepisana.

w literaturze wywiązał się ów krytyczny pogląd na społeczeństwo ludzkie, w umnictwie: niewinna karykatura. Przejście z granic idei do osoby tworzy paszkwil, rzucona bezwzględnie potwarz na część społeczeństwa jest bratobójstwem.
Ale nie o tem zamyślaliśmy pisać, a jeśli się nam coś z pod piorą wymknęło, to zapewne z trwogi przed tymi, co to zaraz mówią: Nieprzyjaciel ten, co przeciw swoim pisze. Ależ moi panowie, powiedzcież mi przeciw komu można pisać bespieczniej, jeźli nie przeciw swoim — jeźli już koniecznie pisać potrzeba.
A więc najprzód zaczynam od głównej zasady każdej dzisiejszej krytyki, która nie zapatruje się na dzieło według tego, czem ono z założenia jest, ale mu inne cele przysądza, a myśl autora za zwichnioną uznaje. Jest to najłatwiejszy sposób spotwarzenia każdego geniuszu, a usprawiedliwienia swojej już naprzód założonej nagany.
Otoż zapatrując się na świat nasz widomy i domyślny, zaprzeczam najprzód tej tradycyi, pisemnie przez Mojżesza podjętej, jakoby człowiek był ideałem stworzenia, odblaskiem wiecznego bóstwa na ziemi. Musiała już samemu szanownemu zakonodawcy przy bliższej kontemplacyi rodu ludzkiego za nadto wpaść w oczy nieudolność człowieka, jeśli wystrzelony na znakomitość rodu ludzkiego dytyramb, zmodyfikował następnym upadkiem grzechu i ztąd niedostatek rozumu i woli wytłumaczył. Bo też ten rozum nasz dzisiejszy i wola nasza grzeszna, to prawdziwe „malum adhaerens“ żywota ludzkiego, a mówią nawet ojcowie, że światłem tego rozumu ma kiedyś na ziemi długi czas panować i zwodzić — antychryst!