szedł, a w dzierżeniu władzy nie niniejszym jest uzurpatorem, jakim był Kromwel, a jakim podziśdzień jest Cezar Soulouque. Jest on zlepkiem istniejących gdzieindziej udzielnych żywiołów, a jeźli się szczyci jakimsiś rozumem, toć i książka zszyta z rozwałkowanych gałganów tem samem poszczycić się może, wyjąwszy jeźli jej autorowi o to chodziło, aby właśnie swój bezrozum okazać.
Otóż teraz jest pytanie, z czego składa się człowiek?
Studjując rozliczne twory ziemi naszej, zdaje nam się że mądry twórca wszelkie właściwości i przymioty człowieka urobił najprzód w osobnych żyjących i nieżyjących postaciach, aby je później, mniej więcej szczęśliwie, w człowieku zjednoczyć, — et ecce, factus est homo!
Przymioty kruszców, roślin i źwierząt składają się na życie człowieka, który w bezrozumie swoim podniósł głowę do góry, i myśli że jest wyższym nad niedźwiedzia i orangutę! O dumo nieszczęsna, zaślepiona dogmatami niedołężnego rozumu! Któż nie zna przymiotów ciała, charakteru, serca i rozumu człowieka, a któż ich nie zna spotęgowanych i udzielnych w źwierzętach, roślinach i minerałach? Któż nie zna lisa, wilka, niedźwiedzia, raka, pasożyta, nie widział mchów i grzybów, magnesu i stali? Czyż przymioty, wyrażone temi postaciami nie zbiegają się w człowieku, jak rozrzucone promienie słońca w soczewce, chociaż w sposób nie tak doskonały? Nie jestże on mniejwięcej szczęśliwym zbiorem tych rzeczy, które już w naturze udzielnie istnieją? A człowiek chce uchodzić za niesfałszowany pierwotwór, gdy on tymczasem jest tylko zbiorowiskiem rozrzuconych potęg żywotnych... chce być oryginałem, a jest tylko kwodlibetem.
Strona:Zacharyasiewicz - Powieści.djvu/203
Ta strona została przepisana.