Strona:Zacharyasiewicz - Powieści.djvu/205

Ta strona została przepisana.

jącej mixtury nie jest zawsze jednaka. Stósownie do ilości wchodzących w skład extraktów zwierzęcych, bywa ona czasem nudna jak lukrecya, szalona w skutek szaleńca (digitalis), drapieżna jak wilk, podstępna jak lis, trwożliwa jak tchórz, i czasami jest ta bestia spiritualis, łagodna jak baranek, czuła jak łabędź, tkliwa jak synogarlica, a czasami zabłyśnie nawet jak muszka świętojańska. Jest to ostateczny stopień jej doskonałości, a w takim razie przechodzi w poczet Bogów, a zwłoki swe śmiertelne chowa w Panteonie paryskim. Staje się nawet niekiedy członkiem akademii.
Ale o podobnych przeobrażeniach nie chcemy wspominać, bo to są dla nas motyle amerykańskie. Wolimy raczej z naszej, nadwiślańskiej ziemi wydobyć jedno żyjątko, i na niem nasze studja poczynić. I tak oglądając się w społeczeństwie naszem nadwiślańskiem i podkarpackiem, spostrzegamy w niem najliczniej pewne typy ludzi, których stosownie do składowych ich części — samowolnie jedno-dniówkami nazywamy. Genus tej chodzącej mixtury składa się przeważnie z właściwości drobnych żyjątek, które tylko jeden dzień żyją. Owady te jednodniowe są to małe, pojedynczo wcale niewinne zwierzątka skrzydlate, które jednak w masie stają się natrętnemi a czasem szkodliwemi. Naturaliści nie mają dla nich wspólnego imienia, a każdy nazywa je inaczej. Niemcy którzy to nad każdą najgłupszą drobnostką bardzo mądrze zwykli się zastanawiać, nazywają je: Eintagsfliegen, My w tym względzie pozwoliliśmy sobie utworzyć na nie nowy wyraz, a nieprzesądzając polskiej nomenklaturze, nazywamy go wyrazem okolicznościowym.