Strona:Zacharyasiewicz - Powieści.djvu/21

Ta strona została przepisana.

dia literackie, z tego powodu zaniechałem na czas pewny wszelkich podobnych odwiedzin. Dla ciebie jednak uczynię wyjątek.
— Jak widzę, chcesz zostać literatem rzeczywistym; jeźli ci to uczyni przyjemność, złożę w twe ręce moje ramoty, mój dziennik na czas pewny. Bracie, przedemną droga ciemna i burzliwa, a gdy o mnie pamięć u was zagaśnie, patrząc na te dwie litery (tu wskazał na czasopism) M. S. pomyślisz sobie z Szylerem „Gewesen”... Miałożby to ludzi nieznanego imienia smucić?... wszak i o Napoleonie pisząc Manzoni zaczyna myślą: „Ei fu!” chodźmy!
Wyszliśmy razem.
Pani N* mieszkała na Łyczakowie. Należała ona do owych kobiet, którym nie wystarcza szczupły zakres domowy, których usiłowaniem jest, w życiu publicznem przyjść do niejakiego udziału. Nie nazywam to dobrem, ni złem. Zależy to od powodów, które te chęci przywołały, i od sposobu, w jaki one się objawiają. Każda myśl większa, każda idea ma swoich białych i czarnych reprezentantów, a częściej szkodzi się tem, czem się pragnie dopomódz.
Pani N* lubiła towarzystwo mężczyzn, którzyby o polityce i jej możebnych konjekturach dużo mówili. Miała ona zawsze dokładny raport tego, co się dniem przódy we wszystkich prywatnych kółkach towarzystwa lwowskiego działo. Porównywając te raporta z dawniejszemi, wnioskowała z całym dowcipem rozumu swego, że dzień dzisiejszy różnił się od wczorajszego!
Idąc takim trybem życia, urządziła swój dom systemem odpowiednim. Sprawy wewnętrzne oddała swojej Celince, sama została przy tece ministerstwa zewnętrznych. Przez