Strona:Zacharyasiewicz - Powieści.djvu/231

Ta strona została przepisana.

szabli wprawny, blady i przychudły pozostał przy sosze i glebie, gdy tymczasem dwaj jego bracia, posiadający w całym splendorze butną rodzica swego minę, posiedli byli najczyściejszą rodu inspiracyą i nieocenioną sztukę krzyżową.
Sztuka krzyżowa i inspiracya były to wprawdzie wyborne rodu tego przymioty, ta jednak między niemi zachodziła dywersia, że pierwsza była straszną nosom przeciwników, druga zaś najczęściej własnych głów ich pozbawiała.
Wszędzie bowiem byli czynni Junosze, a gdzie tylko w sprawie publicznej czyli towarzyskiej dwa pałasze zabłysły, można było z pewnością sądzić, że jeden do Junoszy należał. A że istotę tego rodu stanowił najczyściejszy efemeryzm, toć i wiedzieć nie można, jakiej sprawie kiedy który z Junoszów służył. W każdym gwałtowniejszym wytrysku żywota narodowego miał udział jakiś Junosza, a nawet bierze nas pokusa wierzyć w sobowtóry, jeźli w jednym i tym samym czasie, jednego i tego samego Junoszę, w dwóch przeciwnych spostrzegamy obozach, a w każdym za jego sprawę walczącego. Przechód z jednego zdania w drugie jest często tak subtelny, tak nagły, jakimsiś dziwnym spowodowany wypadkiem, że patrząc na niego bez mikroskopu, nie bylibyśmy go nigdy dostrzegli.
Owoż by wglądnąć w żywot podobnej efemerycznej istoty i w nim pojedyncze zbadać epoki, potrzeba szkieł milion razy powiększających, aby te wszystkie drobne przedziałki rozpoznać i przeczytać, z jakich składa się człowiek-jednodniówka. Są to obrazki dagerotypu, odbite w