Strona:Zacharyasiewicz - Powieści.djvu/253

Ta strona została przepisana.

— Wszak sam król przystąpił do konfederacyi.
— Prawda, przystąpił! Cóż innego pozostaje biednemu podróżnemu, gdy wpadnie pomiędzy zbójców, jak udać się pod ich opiekę!
— Sancte Augustine! Co się tu dzieje! Rozum nasz stary nie wystarcza już, aby to wszystko pojąć. Na to potrzeba więcej, niżeli nauki pijarskiej... Bo jakże to teraz pogodzić, na którąż stronę przychylić się można konwinkcyą? Nie ma to jak to dawniej bywało, unus rex, unus hostis!
I spojrzał staruszek koleją po antenatach, a wyraz niezadowolenia rozstroił sędziwe jego lica.
— Unus Deus et una ecclesia, dodał najstarszy, spoglądając na rudowłosego.
— Et unum jus pro omnes — zakończył tenże.
— Każdy działa według swego sumienia, i Bogu tylko winien jest zdać z tego sprawę.
— Ja mówię, że tylko w królu zbawienie nasze. On płacze i modli się za tymi, co jego dobrych chęci nie rozumią!
— Nie zawsze płacze — odparł drugi; — deputacya, wysłana od sejmu, aby mu donieść o wypadku nocy 13. października, zastała go obłożonego muszelkami, i malującego ubiór strojny, w którym miała wystąpić jego służba w rocznicę jego koronacyi!
— W dniu świętej Katarzyny!
— Ależbo biskup krakowski tak na sejmie przemawiał, zawołał rudowłosy Toruńczyk, jakoby nuncyusz papiezki był królem w Polsce. I biskup kijowski nie wart był lepszego losu. Nie ma to jak król Fryderyk pruski,