Strona:Zacharyasiewicz - Powieści.djvu/263

Ta strona została przepisana.

piej, co się w Barze dzieje, niżeli ich jenerał artyleryi w ks. litewskiego. I dwieście dukatów zostawiam przy tobie bo komendant Lwowa potrzebuje ich na furaże, jak mu to już jenerał Grabowski dawniej był napisał. Oddawszy list atoli, wyszukaj księdza Janiszewskiego a on ci opowie niektóre ciekawe rzeczy, o których się dowiaduje w kordygardzie, towarzysząc delinkwentom do szubienicy!
Vale dwa dni czekam na ciebie w tej kniei... Ale, gdyby cię aliquid humani spotkało, a jabym cię nie miał po czem poznać — to weź ten pierścionek żelazny z ukrzyżowanym Chrystusem.
To wymówiwszy wstał z ziemi konfederat, a spojrzawszy jeszcze raz na brata, znikł w zaroślach kniei.
Długo za nim patrzał porucznik ułanów — wydobył z zanadrza list Branickiego pisany do komendanta Lwowa — wyjął i dwieście dukatów i odliczył, a znalazłszy wszystko w porządku, schował napowrót i w dalszą puścił się drogę.
Nie w dobrym był już humorze ułan brygady tatarskej, gdy ujrzał kopułę św. Jura. Dziwne myśli skakały mu po głowie, które aż krzyżem świętym odganiać musiał.
Wreszcie stanął przed mieszkaniem jenerała Korytowskiego, komendanta Lwowa. Była tam i druga komenda, wojsk sprzymierzonych, ale ta miała do czynienia z szubienicą i batożkami.
Oddawszy jenerałowi listy i pieniądze, wyszedł na rynek, dopytując się wszędzie o księdza Janiszewskiego. Wreszcie znalazłszy go, wlazł z nim do celi i przez dwie godzin z wielkim rozmawiał zapałem.