Strona:Zacharyasiewicz - Powieści.djvu/268

Ta strona została przepisana.

służących, jest największem głupstwem, nigdy bezkarnie nieuchodzącem.“[1] Widzisz teraz, jaka konsekwencya jest każdej teoryi uczonych, do czego prowadzi bezwzględne rozumowanie!
— Fryderyk, król pruski, odpowiada przed historyą za czyny swoje, a nie za pisma. Z resztą, ileż to myśli bez celu i zastosowania napadają nas w latach młodości! Jak błahe i nikczemne są one w obec światła dojrzałego wieku!
— Mrzonki, mrzonki i nic więcej! Ty w młodości swojej byłeś bliższym rzeczywistości!
Minister spojrzał na króla, aby mu z twarzy wyczytać co za cel mogły mieć wyrzeczone doń słowa. Przeszłość bowiem jego niedawna mogła stać się powodem jakiego królewskiego dowcipu, którym tak chętnie strzelał król Fryderyk. Znajomość jego z królem datowała się od czasu wojny siedmioletniej, podczas której był liwerantem zboża, siana i wódki. Szczególne atoli miał upodobanie w karmieniu wieprzy, któremi nieszpetny prowadził handelek. Ale Fryderyk zanadto jakoś był roztargniony w tej chwili, aby swemu przyjacielowi chciał ubliżyć niezręcznym dowcipem. To też uspokoił się Brenkenhof, a zażywszy tabaki, począł dalej:

— Wasza królewska mość mówisz, że człowiek może się w czynach sprzeciwiać, ale ja wcale tego tu nie widzę. Arondujemy wprawdzie nasze państwo krajem obcym, ale nie czynimy tego przemocą ani podbojem. Mieszkańce proszą mnie na kolanach, aby ich wziąć w okrąg państwa waszej królewskiej mości.

  1. Dohms Denkwürdigkeiten tom IV. str. 78, (pisma Fryderyka Wielkiego).