Strona:Zacharyasiewicz - Powieści.djvu/283

Ta strona została przepisana.

strzegąć, na cóż na nią wołać, że tonie, kiedy jej ręki podać nie można!... O myśli lotna, jak daleko jest rzeczywistość za tobą!...

— Stanisławie odezwał się kanclerz — słuchaj co ci powiem. Pracowałem dla mego narodu, jak mi Bóg i sumienie przykazywało. Ustałem w pracy, gdy jej nad użyć chciano. Biskup poznański odebrał z rąk moich pieczęć koronną a ja cofnąłem się, aby z dala patrzeć na to, czego z bliska widzieć nie chciałem. Król i sejm poruczył mi sporządzić konającemu ostatnio lekarstwo, a konający nie przyjął go, i sumiennego lekarza nazwał zdrajcą i heretykiem! Przyjdzie czas, przed skonem, że zapragnie tego lekarstwa, ale wtedy będzie już za późno![1] Wszelako nie myśl, abym miał mojej pracy załować. Żałuję zaślepienia, przewrotności, boleje nad chorobą mojej ojczyzny — ale jej zawsze służyć będę, nawet wtedy, gdy mnie zdrajcą nazwie!... Stanisławie, niechże cię to nie zraża w pochodzie za twą myślą szlachetną, ojczyzna potrzebuje twych usług, nawet wtedy gdy cię wszyscy zapoznają, rzucą na ciebie potwarz i obelgę i nacechują cię owem piętnem, które krew z żył za życia wysusza. Będą to ludzie, nawet dobrego serca i szlachetnych uczuć, ale krótkiego wzroku, którzy twej myśli nie dosiągną i niepojmą, i twych czynów nie zrozumią, bo ich życie jest inspiracyą wpływów chwilowych, a co ich wzrok przeniesie, to będzie u nich nieudolnem, krzywem i nieuczciwem! Gawiedź uliczna wskazywać będzie na ciebie pal-

  1. Roku 1792 uchwalił sejm tak zwaną konstytucyę 3 maja, wypracowaną na podstawie myśli i zasad z projektowanych ustaw cywilnych Zamojskiego. Wszakże to już było za późno.