Strona:Zacharyasiewicz - Powieści.djvu/285

Ta strona została przepisana.

nością i własnością wieczystą. Przewidywał już wtedy, czego społeczeństwu naszemu potrzeba było!
A przecież i wtedy niezrozumiała jego myśli społeczność spółczesna, i widziała w tym czynie historycznym tylko dziwactwo jego.
Nawet mówca na pogrzebie prosił słuchaczy o przebaczenie mu jego słabości ludzkich, i błagał Boga, aby postąpił z nim nie według surowości sądu, ale według miłosierdzia swego!...


∗             ∗

Szkic tych dwóch postaci rzuciliśmy dla światła, aby nas o manierę czarnego kolorytu nie posądzono. Rzuciliśmy go pobieżnie, bez wyszukiwania, jako postacie, które nam w okresie naszego opowiadania pod rękę się nawinęły, nie przesądzając zasług wielu innych mężów, charakterów dodatnich i organizujących, w jakie zawsze obfitowało dawne nasze społeczeństwo polskie, którego tylko odwrotną stronę zamierzyliśmy przedstawić.


Umarł Stanisław August, nie zostawiwszy następcy dla tronu, ani tronu dla następcy. Wiek dziewiętnasty nie ujrzał już króla polskiego. Przed dwoma laty umarł w Petersburgu. Kilka dziesiątek lat później drgnął naród w letargu śmierci, ale drgnął tylko i nic więcej. W snach konwulsyi rozrzucił swoje ramiona, na wschód i zachód, a będąc znamieniem krzyża, sięgał jedną dłonią krainy Azyi, a drugą wyciągnął błagalnie ku brzegom Sekwany. Lecz tu i tam znalazł tylko lody; tam lód na ziemi, tu lód w sercu.