Strona:Zacharyasiewicz - Powieści.djvu/292

Ta strona została przepisana.

— Wszak to był jedyny błąd, w roku trzydziestym że odrazu na Petersburg nie uderzono!
— Trzeba naprawić błędy przeszłości!
— Jakiż system kampanii, bracia, wybieracie, zawołał były porucznik artyleryi, z prawdziwie niemiecką systematycznością — o jakież fortece będziemy opierać nasze ruchy?
— Co fortece! co ruchy! — krzyknął pan Michał — Napoleon okazał że można fortecę omijać i bić wroga wyśmienicie, a dzisiaj mielibyśmy ojczyznę, gdyby Chłopicki nie był zawsze nad mapami siedział i batalionów rosyjskich nie liczył.
— Nie idzie nam w początku o to, przydał obrosłej twarzy mężczyzna — abyśmy Rossyą w walnej bitwie zwyciężyli, ale będziemy na jej rozległem ciele owym gadem wiecznie ją niepokojącym, odbierającym jej sen i spoczynek, póki z trudu tyle nie osłabnie, aby nasz cios wznowiony był dla niej ciosem śmiertelnym.
— Jakąż ewolucyą to zdziałamy? zapytał znowu artylerzysta.
— Będziemy się trzymać systemu gerylasówki.
— Gerylasówki — krzyknięto społem w zachwyceniu, bo to słowo i pojęcie tego, słowa było dla zgromadzonych czemsiś cale nowem!
— Co to znaczy, bracia, ta gerylasówka? zapytał się nieśmiały jakiś, ekonomski głos z szarego końca.
— Gerylasówka, bracia, zawołał przyszły dyktator, jest to hiszpański sposób prowadzenia wojny z małemi siłami. W górach i niedostępnych kniejach kryją się gerylasy i wypadają jak widma na nieprzyjaciela!