Strona:Zacharyasiewicz - Powieści.djvu/296

Ta strona została przepisana.

trzał, i ciągle patrzał, począwszy od cieśniny Gibraltaru aż do Uralu. Wreszcie wziął dwie szpilki, jedną zatknął jak sztylet w samo serce carskie, w Petersburg — drugą w Moskwę. Niektórzy ze spiskowych widząc sterczące dwa sztylety w sercu nieprzyjaciela, krzyknęli z radości i uwielbiali talent, strategią przyszłego kanclerza i organizatora armii wschodniej, i oddali mu cześć bałwochwalczą.
Pan Michał namarszczył czoło, i chodził dumny i zamyślony, a w kilka dni nawet zupełnie mówić zaprzestał.
Był on już u kresu swojej inspiracyi.
Nadeszła chwila rozczarowania. Krew ofiary oblała ziemię a resztą ujrzała się w więzieniu. Między tymi był organizator armii wschodniej.
Przespawszy noc w kazamacie stanął nazajutrz przed sędzią i zdziwił się okropnie, gdy tenże systematycznie istotę zbrodni mu wyłożył, i jego udział ocenił. Pan Michał spojrzał po sobie, iżali go oczy nie łudzą, i poznał niestety, że był w samej rzeczy tym samym, którego organizatorem i kanclerzem obrano. I spojrzał jeszcze raz po sobie, a cała jego przed chwilą ogromna postać, zmalała dziwnie do rozmiarów najpospolitszych. Jakaś mgła spadła mu z oczu, a po godzinnej przemowie sędziego zdawało mu się, że go inna owiała atmosfera, że zmysły jego inaczej działać poczęły. Nie tyle lękał się wyroku jak się wstydził swojej roli komicznej, i przyznał się nawet w sposób samemu sobie ubliżający, do swego chwilowego obłąkania i głupstwa.
A niewiedział biedny, że on tylko chwilę inspiracyi zakończył, że tę chwilę najsumienniej przeżył, a z dniem