pana Michała restytucya na podstawie jak najobszerniejszej. Zlatywały się z różnych kontynentów, wyemigrowane myśli i uczucia, tradycye i przesądy, jak je niegdyś sam nazwał, i osiadły znowu na tronie w królewskim dworze potomka Junoszów. Uśmiechali się dobrodusznie do nawróconego syna starzy ojcowie, i zdawali się przebaczać mu jego trzykrotne zaparcie się, skoro usłyszawszy pianie kura, przyszedł do siebie. I wszystko miał znowu w koło siebie pan Michał, co tylko z historyi mógł sobie przyswoić — wszystko, prócz tej „drogocennej perły“ o której ksiądz pleban wspominał.
Taki koniec miał demokratyzm pana Michała. Schwyciwszy myśl wielką i ogromną, z której jedynie czas i praca mogą dopiero wydobyć owoc pożywny, rzucił ją w ziemię niesprawioną, i w jednym dniu chciał ją ujrzeć wyrosłą w kwiat uroczy. Gdy to wszelako nie nastąpiło, a przeciwnie zamiast kwiatu, dobyła się z ziemi poczwara, i rzucone zdeptała ziarno, siewacz jednodniowy, cofnął się z przestrachu i własną pracę i nadzieję potępił.
I znowu z-żymał się pan Michał na swoje głupstwo i ślepotę i gniewał się na siebie, że przeżył zwykły epizod człowieka jednodniówki. Dziwił się jakim sposobem mógł się dać obcym doktrynom tak osidłać, że się aż do roli głupiego radykalizmu poniżył i nic przez to nie uzyskał, a obiecawszy poprawę i statek, postanowił w duchu: być w obec Boga, sumienia i ludzi tem, czem był z pradziada — Junoszą.
Wszakże powrót ten do tradycyi rodowej byłby najlepszą ze wszystkich pana Michała myśli, gdyby prawdziwą istotę owej „perły drogocennej“ był poznał i przy niej po-
Strona:Zacharyasiewicz - Powieści.djvu/311
Ta strona została przepisana.