Strona:Zacharyasiewicz - Powieści.djvu/51

Ta strona została przepisana.

— Nie pojmuję cię.
— Naprzykład: Celina jest twoją narzeczoną. Celina cię kocha i codziennie daje ci tego dowody. A gdyby Celina w odległej komórce serca wraz z tobą, przechowywała jakąś drugą osobę, która się wcisnęła, bez jej i własnej swojej woli, wcisnęła się siłą swojej potęgi demonicznej, której się nic oprzeć nie zdoła!...
— Nie żartuj, przerwał Teofil, którego twarz znacznie była pobladła; a zresztą, dodał po chwili wypogadzając oblicze, widzę, że jesteś w humorze dręczenia biednego narzeczonego; lecz tą razą trafiła kosa na kamień, mów co chcesz, wiary mojej nie odbierzesz mi niczem!
— Wiara silna, niezachwiana, jest klejnotem duszy, ale nie powinna być ślepą i zapamiętałą. Wiara oparta wyłącznie na namiętności jest gorszą niżeli zwątpienie. Jeżeli się nam co rozumnie wyświeca, dlaczegóż wierzyć koniecznie, że jest inaczej? Nie wiedziałem wprawdzie, że i miłość ma swój ascetyzm!
— Ach, bracie jakże nie wierzyć w to, co nam z życiem zrosło, a co stracone, jest naszą śmiercią!
— Mówmy bez przenośni, bo czas nagli!
— Dla Boga! cóż takiego?...
— W jakim stosunku jesteście oboje z Maurycym?...
— Aha, teraz mnie się wyjaśnia. Niepotrzebnie napędziłeś mi strachu. A to wy, literaci lubicie zawsze mówić pod figurami i rozwlekle. Zdaje wam się, że piszecie powieść do feletonu gazety, która wam płaci arkusze i wiersze. My zaś, ludzie obowiązku i pracy żmudnej, lubimy, jakto mówią „prosto z pieca.” Nie będę spać dzisiaj w nocy, aż mnie serce mocniej bije!...