Strona:Zacharyasiewicz - Powieści.djvu/55

Ta strona została przepisana.

— Widzę, że w swojem „pathos” jesteś niezwalczony, mów dalej, jestem cierpliwy!
— Uważaj; jeżeli człowiek choruje, a do wyzdrowienia jego koniecznie potrzebnym jest nóż chirurga, cóż powiesz na to, gdy usłyszysz jęk, a obaczysz krew?...
— Jeźli chirurg jest biegłym w swoim zawodzie, to pomyślę sobie, że tego wymagał stan chorego.
— A jeżeli ludzkość choruje, a ją wyleczyć trzeba?
— Wtenczas, ufność pokładam w Tym, który jest najbieglejszym w sztuce leczenia cierpiącej ludzkości, a w którego przybytku rozmawiamy!...
— Bóg obdarzył ludzi wolą, a cała historya nie jest niczem innem, jak wynikłością woli ludzkiej! Dlaczegóż, gdy społeczność w swojem organizmie czuje gangrenę, która jej wnętrzności już pali, czyż niemożna, bogdajby z bólem, wypiec zaród nieochybnej śmierci?
— Widziałeś kiedy, aby ciężko-słaby sam siebie leczył? Jeżeli cała ludzkość jest jednym, wielkim szpitalem, któż z chorych może się upoważyć, zadawać jej leki? Zaprawdę taki jest najwięcej chorym z pomiędzy wszystkich!...
— Więc ma społeczeństwo zaginąć bez ratunku?
— Społeczeństwo ma swego lekarza, a Jego zapisy tworzą historyę!...
— Jesteś niepoprawnym! zawołał Maurycy; patrz tam w olbrzymie sklepienie tego domu bożego; jaką myślą może cię natchnąć ten objaw dwoistego światła?...
Tutaj, podając się cały wrażeniu, umilknął na chwilę. Poszedłem okiem za wyciągniętą ręką jego. Widok, który się tam w tej chwili odsłonił, zachwycił mnie. Kościół był próżny; wszyscy, których chęć modlitwy była przyprowa-