Strona:Zacharyasiewicz - Powieści.djvu/58

Ta strona została przepisana.

swego narzeczonego z ręzygnacyą duszy silnej i pobożnej; lecz gdy jej doniesiono o śmierci Maurycego, Celina przestała płakać, czuć i — modlić się!...
Za kilka tygodni ujrzałem Karola, poetę z owego wieczora. Był bledszy i więcej ku ziemi pochylony, a w rysach jego czytałem więcej cierpienia, więcej ziemskiego rozstroju.
— Jak się masz Karolu, powitałem go, piszesz wiele poezyi?... Antagonista „śpiewu” nieżyje!...
— On pragnął „czynu”, odpowiedział Karol, lecz Bóg ukarał śmiałość woli ludzkiej; w „czynie” ugasił pragnienie na wieki!... Za człowiekiem „czynu” zdąży wkrótce i człowiek „uczucia”!...
— Co mówisz? dobrze wyglądasz!...
— Poeta uczucia jest dzisiaj anachronizmem, słabym głosem odparł tenże, na cóż się przyda ta omyłka życia?
Usiłował się uśmiechnąć, lecz uśmiech zaprawi! wyrazem boleści i goryczy. Uścisnął mi rękę i oddalił się. — Byłto ostatni jego uścisk!
............
Kilka miesięcy później czytałem na rogu ulicy żal po zgonie przedwczesnym zacnego młodzieńca Karola B. .....
Wieczór piątkowy i ujrzane na nim postacie stanęły mi żywo przed oczy.
W wypadkach widziałem jakiś dziwny a konieczny wypływ duchowego życia człowieka.
Mógłże żyć ów poeta-młodzieniec z przestrojonem sercem, jak rażący dysakord wśród wytwornej melodyi, odgranej przez liczną orkiestrę współżyjących?...
Mógłże żyć ów szczęśliwy narzeczony, aby, prędzej lub