Strona:Zacharyasiewicz - Powieści.djvu/63

Ta strona została przepisana.
La morte é forse un peccato?
Lo sapeva ben io d’esser nato mortale.

Wichrami rozigrane morze wyrzuca na brzeg i mielizny różne przedmioty, które spokojnie w jego łonie drzemały. Wyrzucone stają się łupem chciwości ludzkiej, lub drapieżności zwierząt. A jeśli jako nieużyteczne, pominione zostaną, spali je słońce, wysuszą wiatry, a martwe i strupieszałe, świecą śmiertelną bielą pośród żywej, zielonej wegetacyi. Tak samo wyrzucają burze społeczeńskie dotknięte prądem ofiary na skaliste brzegi tułactwa, na suche i spiekłe mielizny niewoli i niedoli. A chociaż w koło takiego rozbitka hojnie szerzy się wegetacya, wesołe brzmią głosy szczęścia i zadowolenia; chociaż on sam często wirem tego obcego mu życia porwany w powszechny głos zawtórzy: serce jednak i dusza jego pozostaną zimne i obojętne na to, co tylko wyobraźnią zająć może.
Jest on plantą exotyczną, przesadzoną w obcą strefę ale liścia i kwiatu nie wyda, bo jej obcięto korzenie które zostały w ziemi rodzinnej. Taki człowiek liczy się w istocie do umarłych, bo pozbawiony wrażeń zewnętrznych, zasklepią się jak jedwabnik, wewnątrz przebytych swoich u-