Strona:Zacharyasiewicz - Powieści.djvu/64

Ta strona została przepisana.

czuć i marzeń, i stósownie do usposobienia tychże, utworzy sobie odrębny świat i światło, którem złudnie oświeca sobie ciemną ścieżkę niewolnej podróży. Z początku uderza nas i rozczula los tych nieszczęśliwych, lecz gdy podobne wypadki się rozmnożą, a my na nie właściwe znajdziemy nazwisko, puszczamy je mimo uszu i mimo serca, a wówczas zostają tym sposobem umarli, prawdziwie umarłymi, to jest zapominamy o nich.
Wszak i książki lekarskie przynoszą nam prawie co kilkanaście lat nowy rodzaj śmierci, któremu ulega organizm ludzki. Z początku szukamy dlań nazwiska z wyobrażeń psychologicznych, później w słabem półświetle błąka się ten pojaw po krainie fizyki, a zapełniwszy nakoniec drobnym drukiem jako curiosum, ostatnią kartę gazety, wpada do sieczkarni słownikarzy i terminologów; a ci ochrzciwszy go imieniem, przykazują mu wierny przybytek w stereotypowej encyklopedyi. Czytelnikowi czytającemu to przed rokiem okrzyczane curiosum, zdaje się ten już nazwany rodzaj śmierci, tak naturalny i pospolity, że się bynajmniej nad naturą tego pojawu niezastanawia.
Bo w istocie, któż umiera? Czy ten tylko, komu serce bić przestaje? komu, złożywszy go w trumnę, świece zapalą? czy ten któremu żałobny orszak pieśń pogrzebową zaspiewa? Balady niosą, że umarli żyją po śmierci życiem upiorowem, że porywają kochanki, że, wywierają krwawą zemstę na swoich nieprzyjaciołach. Miałożby to być tylko baśnią, tylko płodem chorej imaginacyi? Oświato dziewietnastego wieku! ty się urągasz z tych podań, podczas gdy pod twem berłem tysiące zagrzebani żywo w grobach, żyją życiem upiorowem między żyjącymi!