Strona:Zacharyasiewicz - Powieści.djvu/87

Ta strona została przepisana.

ogólnik ma wyjątki, i że najsłuszniejszym wyjątkiem z waszych ogólników byłem — ja sam.
Wyrzucony gwałtownie ze zwykłego biegu rzeczy, błąkałem się śród obcych ludzi, jak nieodgadniony, z torów swych wypchnięty kometa, którego pojawienie się zatrważa. Błąkałem się jak kula, która chybiła celu. Przeklinano niewinną, że przechodzącym zagraża, a nikt nie wspomniał sobie, że winę nosi ręka, która ją źle puściła. Życie moje, uczucia, myśli, marzenia i nadzieje przecięto na pół, i z tą połową wyszedłem pod obce niebo, gdzie nie mogłem żyć ani umierać. Drugą połowę mojej istoty zostawiłem w ziemi rodzinnej, a ból mój był tem większy, że nie wiedziałem, ażali pozostała połowa życia mego nie uleczy blizn swoich i nie wyrośnie w samoistny polyp, wyrzekając się swego wyższego przeznaczenia. Zawieszony między niebem a ziemią, między nadzieją a śmiercią wahałem się jak zawieszone między dwoma magnesami żelazo, nie mogąc znaleść punktu spoczynku i wytchnienia. Wrażenia zewnętrzne odbijały się na mojej duszy jak na śklistej skorupie, nie dochodząc do jej łona. Życie jej pozostało czyste; nietknięte żadnym nowszym zasiłkiem wyrabiało w sobie uczucia i wrażenia z ziemi rodzinnej, i w miarę odległości miejsca i czasu, potęgowało takowe do barw i kształtów ideału. — Czem więcej cierpiałem, tem więcej wiary sączyło się do mojej duszy, wiary w ideały, które zamieszkały pomiędzy ludźmi, jak światło słońca, rzucone pomiędzy miryady ciemnych ciał niebieskich. Wierzyłem że w koło tych świateł mniej doskonale bryły krążyć muszą, bo wyższa potęga pierwszych przyciągała je ku sobie.
Żyjąc w mojem nieszczęściu życiem odrębnem, samoi-