Strona:Zacharyasiewicz - Teorya pana Filipa.djvu/120

Ta strona została przepisana.
XIII.

Grdyby pan Malina był psychologiem, nie mógłby lepszego dnia do swojej ważnej rozmowy wybrać. Była to niedziela. Wszystko w tym dniu sprzyjało mu.
Niedziela jest nietylko wypoczynkiem dla ludzi ręcznej pracy. I pracownicy ducha, jak zwykł pan Filip siebie i swoich kolegów nazywać, dają w tym dniu zatrudnieniu swemu pewną folgę. Samo życie rodzinne zmusza ich do tego. Trzeba małżonkę i córkę zaprowadzić do kościoła, a przynajmniej zejść się z niemi po nabożeństwie na przechadzce pod zielonemi drzewami. Wprawdzie starożytnym autorom przeniewierzy się człek na parę godzin, ale za to odetchnie świeżem powietrzem, zejdzie się z tym i owym i w codziennej pospolitej pogadance pokrzepi siły swoje do nowych badań. Dla kobiet znowu jest ten dzień prawdziwym festynem. Niebawiące się po wieczorach i nocach uważają ten dzień za festyn, na którym oprócz chwały bożej, można się ludziom pokazać, nową