Strona:Zacharyasiewicz - Teorya pana Filipa.djvu/133

Ta strona została przepisana.

Słyszałem tylko słowa, ale ducha tych słów jeszcze nie pojmuję!
— Już ty z tym duchem jeszcze głupstwo jakie zrobisz! Nie słyszałeś, że ten proletaryusz książkowy...
— Pracownik ducha! — poprawił profesor.
— Ten hołysz i wyrobnik ośmielił się pomyśleć o naszej Anielce!
— Myśl nie jest czynem — tak mówi prawo.
— Dajże teraz pokój z prawem, przecież lepiej uprzedzić niżeli czekać.
— Czas będzie, gdy przyjdzie i oświadczy się!
— Za pozwoleniem — przerwał niespokojnie pan Malina — ja także chcę się oświadczyć i to zaraz!
Twarz pani Filipowej rozpromieniła się.
— Czy słyszysz mężu? Pan Malina oświadcza się o Anielę!
— Za pozwoleniem — zawołał z wyrazem trwogi na twarzy pan Malina — za pozwoleniem, ja się wcale nie oświadczam, powiadam tylko, że się oświadczę!
— Nie rozumiemy pana! Może zawołać Anieli?... Anielo!...
Pan Malina prędko przymknął drzwi.
— Nie trzeba panny Anieli! Ja powiedziałem, że się oświadczę, ale pierwej trzeba skończyć z tym waryatem!
— Cóż panu na tem zależy?