W tej chwili cała rodzina Hardych jest w domu. Pani Hardzina siedzi w czerwonej sukni w tak zwanym salonie — przy oknie stoi Aniela, a w małym narożnym pokoiku szpera coś między książkami pan Filip.
Nagle podniesionym głosem ozwał się zacny profesor:
— Bójcie się Boga! co tu się dzieje?
Pani Hardzina zawsze wzorowo bała się Boga — toż i teraz z wyrazem bojaźni na rumianej twarzy swojej zerwała się z fotelu, Anielka nie wiedzieć zkąd złapała nagle raczka na twarzy i jakby na gorącym złapana uczynku uciekła szybko od okna.
— Cóż ci jest? — zapytała zacna małżonka, wtykając z ostrożnością głowę do małego pokoiku.
— Ależ to nieszczęście! — wołał w szafie profesor — prawdziwe nieszczęście!
— Jakie nieszczęście? — z pewną obawą zapytała córka.
Strona:Zacharyasiewicz - Teorya pana Filipa.djvu/14
Ta strona została przepisana.
III.