Strona:Zacharyasiewicz - Teorya pana Filipa.djvu/147

Ta strona została przepisana.
XV.

Ulica dzieląca dwa przeciwległe domy była teraz obserwowana przez kilka par oczów. Po jednej stronie widać było w oknie poza firankami zaciekawioną twarz pana Maliny, a po drugiej stronie od czasu do czasu pojawiała się blada twarz młodego budowniczego. Obaj wiedzieli, że to dla nich chwila stanowcza. Pan Malina wiedział, że stosownie do umowy miał profesor przejść przez tę ulicę i do drzwi pana Michała zapukać, aby mu wszelką odebrać nadzieję, a pan Michał wiedział, że w jego interesie był pan Malina u profesora i niecierpliwie wyczekiwał skutku tej wizyty. Nie trzeba dodawać, że jeden i drugi niecierpliwie liczył chwile i że obaj z niemałą ciekawością patrzyli na swoje stanowiska.
Młody budowniczy był widocznie niecierpliwym. Chodził szerokiemi krokami po pokoju i często zapuszczał palce w długie swoje włosy. Coś go tam piekło pod temi włosami, coś go paliło jak rozżarzone węgle. Wzdychał głęboko i