dziewczyna, to stroją ją i muskają, fiokują i krygują jakby jaką maryonetkę. Starannie patrzą czy nosek dobrze się układa, czy figurka wcięta, czy włosy w warkoczach lub puklach lepiej ubierają... i potem staje się z tego lalka porcelanowa! A jeżeli jest chłopiec, to myślą tylko o tem aby miał ruchy śmiałe i swobodne, umiał kilkadziesiąt frazesów francuzkich i znał wszystkie modne tańce. To też z takiego chłopca robi się człowiek jakby żywcem z żurnalu wycięjy — a co najsmutniejsze, ma szczęście do... lalek porcelanowych! Czyż nie tak panie dobrodzieju?
Profesor poprawił łysinkę. Już nie był w kłopocie o temat do rozmowy z nieznajomą staruszką. Wprawdzie wolałby z samym panem Michałem pomówić, bo do niego właściwie miał interes — ale już dla samego wieku nie można było zacnej staruszki nie uszanować dłuższą rozmową. Zajął więc miejsce na krzesełku, które mu pan Michał przysunął.
— Zdania pani dobrodziejki są bardzo trafne — rzekł z pewnem zadowoleniem — ale takie zdania już tylko u starszych ludzi można spotkać. Świat dzisiejszy goni tylko za chwilą obecną, co dziś dobre to chwyta, a o jutro nie dba wcale. Nie wie nawet albo raczej nie chce wiedzieć, że to co dzisiaj ma w ręku, jutro na nic się nie przyda! Zrywa kwiatek, o którym przecież powinien wiedzieć, że w jego ręku zwiędnie... goni
Strona:Zacharyasiewicz - Teorya pana Filipa.djvu/152
Ta strona została przepisana.