Strona:Zacharyasiewicz - Teorya pana Filipa.djvu/155

Ta strona została przepisana.

pochlebnie o sercu twojem, ale także i o matce, która takiego syna wychowała! Dobre drzewo dobre rodzi owoce!
Pan Michał był rozrzewniony. Uścisnął serdecznie rękę profesora i byłby ją okrył gorącemi pocałunkami jako rękę ojca Anieli, gdyby temu pewna konieczna konwencyonalność nie stała na przeszkodzie.
Staruszka mówiła dalej:
— Michał chodząc do szkół, uczył młodszych swoich towarzyszy i za to mogliśmy żyć ubogo. A to ubóstwo było szkołą jego życia i kto wie czy nie należy Opatrzności boskiej podziękować za to, że go taką a nie inną drogą prowadziła! Być może, że zrodzony w dostatkach byłby innym człowiekiem!
— W dostatkach nie wyrabiają się siły człowieka potrzebne do walk życiowych! — zauważył profesor.
— Teraz dzięki Bogu jest nam lepiej. Michał ukończył kurs budownictwa i od kilku lat jest czynnym w tym zawodzie. Trudno wprawdzie z początku... trzeba dla innych pracować, którzy już firmy mają... ale z czasem przyjdzie się przecież i do własnej firmy!
— Tak... tak... niezawodnie.
— Wprawdzie są ludzie nielitościwi, co wyzyskują młodego pracownika dla tego, że wiedzą