Strona:Zacharyasiewicz - Teorya pana Filipa.djvu/178

Ta strona została przepisana.

— patrzyła z po za firanek na przeciwległą kamienicę — ale znany jej dobrze pokój był przez cały czas pusty!
Gdzież był ojciec? Może tylko z matką rozmawiał i z jej rozmowy poznał, że Michał... że pan Michał może już z inną zaręczony!...
Prawdziwy chaos przeczuć i przewidzeń niedobrych panował w sercu Anieli, gdy się matka do niej zbliżyła.
W nielepszem była położeniu pani Filipowa. Nawa macierzyńskich jej marzeń była już przy brzegu, gdy nagle pojawiło się jakieś tajemnicze do tych niebezpieczeństwo. Mąż wrócił z misyi dyplomatycznej gniewny i opryskliwy, jakim nigdy nie był i trudno się nawet czegoś od niego dowiedzieć.
Spojrzała na córkę z westchnieniem.
— Czy ty nie wiesz co się stało? — zapytała.
Aniela ruszyła ramionami.
— Nic nie wiem — odpowiedziała smutno.
— Czy idąc tam, mówił co z tobą ojciec?
— Mówił.
— Co mówił?
— Mówił... mówił... że chętnie zgodzi się na to, abym nie była nieszczęśliwą!
— Dla czegóż masz być nieszczęśliwą? Nieszczęście chodzi tylko przy biedzie. Gdy człowiek musi harować, gdy potrzebuje każdy grosz dobrze obejrzyć zanim go wyda, gdy tego i owego trzeba