Strona:Zacharyasiewicz - Teorya pana Filipa.djvu/202

Ta strona została przepisana.

Młody budowniczy wypadł za profesorem.
............
............
Po niejakim czasie wrócili obaj z wyprawy. Byli czerwoni jak dwa raki, ale na twarzach mieli uśmiech zadowolenia.
Z uśmiechu pana Michała można było poznać, że profesor przy samej akcyi jak też i w drodze z drugiego piętra wyjaśnił mu całą sprawę. Również i pani Filipowa dowiedziała się coś od córki o młodym budowniczym. Była trochę zamyślona — po jej twarzy błąkał się jeszcze jakiś cień smutku za utraconym rajem, ale w oczach zaczęło się już wypogadzać.
Obaj bohaterowie opowiedzieli dzieje swoje na drugiem piętrze. W opowiadaniu ich jednak była wielka niezgodność. Podczas gdy profesor siebie na drugi plan stawiał, a o Michale jak o prawdziwym bohaterze mówił, pan Michał znowu podnosił odwagę i energię profesora, a sobie tylko podrzędną przypisując rolę. Utrzymywał, że tylko stróża zmusił do neutralności, którego pan Malina w żelazną halabardę uzbroił.
Z tego wszystkiego jednak dowiedziały się kobiety, że pan Malina bardzo się upokorzył, że profesora stokrotnie za swoją popędliwość przepraszał, że o twarzy i oczach pani Filipowej w złej intencyi nie mówił, i że wreszcie pana Michała wysoko ceni i szanuje.