Profesor ciągle myślał. Na jego czole rysowała się wielka powaga.
— Można zalepić i wapnem zatynkować — powtórzył machinalnie słowa żony i córki, i myślał dalej.
— To będzie najlepiej — szczebiotała Aniela.
— I najtaniej! — dodała matka.
Wyprostował się zacny profesor.
— Słowa wasze — zawołał — dowodzą tylko że w tej kwestyi stoicie na gruncie czystego idealizmu. I ja rad bym z wami stanąć na tym gruncie, ale proste zasady fizyki nie pozwalają na to. Mur jest materyą, a każda materya ma prawa nieubłagane. A prawa te z duchem nie stoją tym razem w żadnej styczności!... Duch i materya — to są często tak różne rzeczy, że w żadnej z sobą nie stają spójni! Głupstwem wierutnem jest, jeżeli są ludzie którzy w jednem widzą tylko przyczynę a w drugiem rezultat! Duch nie może być nigdy rezultatem materyi! To też bezduszne są mrzonki materyalistów!
Zacny profesor wszedł już tutaj na ulubiony swój temat. Pracował on właśnie nad dziełem, w którem chciał dowieść, że materja na ducha wcale nie wpływa i jedno i drugie są zupełnie odrębne czynniki świata. Nic dziwnego, że przy tej sposobności musiały kobiety wysłuchać małego traktaciku, który ustawicznie błąkał się po gło-
Strona:Zacharyasiewicz - Teorya pana Filipa.djvu/21
Ta strona została przepisana.