Strona:Zacharyasiewicz - Teorya pana Filipa.djvu/26

Ta strona została przepisana.

mud z Moralnością, a Koran z uchwałami sejmu galicyjskiego! Powiadam wam dalej, że wcale nie byłoby to rzeczą wyjątkową, gdyby ta czerwona kanapa musiała oprzeć się o szafę spiżarnianą, nie wspominając już nic o innych mniej szlachetnych sprzętach i meblach! Każda bowiem rewolucya jest negacyą wszystkiego co jest wywrotem tego, co dzisiaj porządek stanowi!...
— I odbiera nam najprzyjemniejsze widoki! — szepnęła zcicha Aniela, patrząc ukradkiem w okno, w którem jakby przypadkiem ukazała się jakaś blada twarz... mężczyzny, patrząca wprost do mieszkania rodziny profesorskiej.
— Masz słuszność — prawił dalej profesor zapatrzony w szafę — rewolucya odbiera nam widoki najbliższej naszej przyszłości i pogrąża nas w ciemny, bezbrzeżny zamęt!
— Nawet człowiek nie wie, gdzie teraz mieszkać będzie! — wtrąciła pani profesorowa — może w jakiej dziurze...
— Prawda... jesteśmy bez jutra!
Profesor wyrzekł te słowa z wielkiem patos, bo wobec nowych przeprowadzin był naprawdę w usposobieniu prawdziwie dramatycznem.
W tej chwili zapukał ktoś do drzwi.
Aniela pośpieszyła jako awangarda.
— Kto tam? — zapytał główny korpus domu.