— Być może — ozwał się po chwili — że ludzie pracujący dla dobra społeczeństwa nie oddają się zupełnie przyjemnościom domowym życia rodzinnego: być może, że małżonka człowieka publicznego musi nieraz sama sobie wystarczyć; ale z drugiej strony, jeżeli ta małżonka kocha męża swego właśnie dla tego, że szerszy od innych zajmuje horyzont, że pracuje dla przyszłości, że nazwisko jego...
— Przestań pleść takie rzeczy! Dla kobiet są podobne mrzonki wierutnem głupstwem! Niech ona ma dostatki i wygody domowe, niech ma pozycyę między ludźmi, niech inni zazdroszczą jej tego, czem ją kochający mąż otoczyć może... rozumie się jeżeli ma na to pieniądze...
— Wspomniałaś o pozycyi między ludźmi...
— Najlepszą pozycyę daje majątek. Bogatym kłaniają się i ludzie publiczni, którzy dla przyszłości pracują... Dla tego sądzę, że pan Malina...
— Cóż tam znowu pan Malina! Nie spierając się na razie z tobą o teoryę szczęścia kobiecego, sądzę jednak, że pan Malina...
— Pan Malina — przerwała profesorowa głosem, w którym dał się słyszeć dźwięk żelazny — pan Malina jest zacnym, statecznym człowiekiem. Gdy się jego majątek z posagiem Anieli połączy...
— Będzie wyśmienite małżeństwo! — wtrącił z wesołym uśmiechem profesor, spojrzawszy ukradkiem na pieczeń.
Strona:Zacharyasiewicz - Teorya pana Filipa.djvu/67
Ta strona została przepisana.