Strona:Zacharyasiewicz - Teorya pana Filipa.djvu/81

Ta strona została przepisana.

zie nawet mniej szlachetny kruszec może się zamienić w złoto! Wszak wszystko od potęgi serca zależy! A kruszec, który wybiorę...
Twarz profesora wyrażała wielkie zaturbowanie.
— Matka ma słuszność — pomyślał sobie — ona już przepadła! Uwzięła się zostać żoną pana Maliny!
Odchrząknął i powiódł ręką po twarzy.
— Twemu sercu nie wchodzę w drogę — ozwał się smutno — chciałem tylko zwrócić twoją uwagę na to, co daje życie a co zabija. Duch i materya, to dwie różne potęgi... sama materya bez ducha jest martwą...
— I duch bez materyi niewiele znaczy! Czy to chciałeś ojcze powiedzieć?
I smutno spojrzała w okno, gdzie według słów profesora miał przemieszkiwać duch bez materyi...
Profesor potarł ręką po czole.
— Hm, hm — chrząknął — tak... to się rozumie samo przez się. Gdzie jest synteza tam musi być i antiteza!
Aniela rzuciła się na kolana.
— Mój ojcze — zawołała całując jego rękę — pozwól nam zbliżyć się do siebie!
— I owszem... i owszem — odpowiedział profesor — zbliżenie się wasze może być dla was bardzo pożyteczne. Nic niema niebezpieczniejszego